Do rzeczy zaczelo sie super. Delikatna elektronika, skrzypce loopowane i grane na zywo i zaskakujacy wokal ale Sigur Ros. Pozniej bylo juz roznie jesli idzie o wokal momenty fajniejsze spiewane na styl lat 80 czyt. Bauhaus z masa poglosow i reverbow i gorsze z efektami typu octaver a jeslli idzie o muze to mi podobaly sie fragmenty nowoczesniejszej elektroniki ktora gdzies tam haczyla o nowe Radioheady czy inne Bjorki niz te podobne przedewszystkim brzmieniowo do Jean Michele Jarra. Katastrofa skonczyla sie proba zagrania przez Grabka na klawiszach gdyz (sam smial sie z siebie) udowodnil ze multiinstrumentalista to on jest takim jak ja pisarzem :)). Reasumujac koncert klimatyczny, mily i z fajna atmosfera ale ja jednak spodziewalem sie ciut wiecej.
p.s. Duzy plus za wizualke, w tle ogladalismy Frankensteina :)))
foty: Izabela Łodziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz