środa, 13 lipca 2011

Rosetta Mechanik 28.06 - relacja

Niestety na koncert Rosetty dotarłem z opóźnieniem i nie udało mi się zobaczyć pierwszego suportu, mianowicie Obscure Sphinx czego bardzo żałuje. Z tego co wiem Warszawiacy nagrali do tej pory jedną płytę której nie słyszałem (nadrobię) i dali super show. Jako drudzy na scenie zameldowali się City of Ships, będący w trasie z Rosettą. Tutaj już trochę posłuchałem, aczkolwiek jakoś mnie ich występ nie powalił. Niby to też postowe granie z dużą dawką pierdolnięcia, ale jakby trochę klimatu brak. Zasadniczą wada tego wieczoru było też nagłośnienie które mocno utrudniało odbiór, żałuję więc że koncert nie odbył się w miejscu dysponującym lepszym sprzętem i warunkami, a ludzi nie brakowało więc mogłoby to być Ucho np. ale cóż, mądry to po wszystkim jest każdy. Dosyć marudzenia, do sedna. Rosetta zaczęła również z lekkimi problemami ale tu już jeńców nie było. Zespół zagrał po swojemu i pierdolnął w ryj wszystkim, czekającym na to fanom. Wokalista szalał z publiką, a ciężkie gitarowe riffy wypełniły Mechanika. O fatalnym dźwięku wspominałem, ale dynamiki zespołowi zabrać się nie da. Energią proponowaną przez chłopaków można by śmiało obdzielić kilka koncertów. Jedyne czego żałuję to fakt że byłem po tak ciężkim dniu pracy, iż nie mogłem tropem Pawła polatać na rękach ludzi, bo padałem na ryj. Na pocieszenie pozostały mi dwie zakupione płyty i uradowana twarz J :). Reasumując koncert Rosetta = ogień.

link do zajebistych zdjęć niejakiej Joanny Froty Kurkowskiej

1 komentarz:

  1. J jak najbardziej zajarany :) dobra recka, no i klasa foty wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń