piątek, 24 czerwca 2011
Sound of Pixies Papryka + Borze Ciało Desdemona - relacja
W Papryce byłem na czas (wyjątkowo ostatnio) i lekki szoczek był. Cały ogródek ludzi zapowiadał kozacką balangę (wszak był również koniec roku szkolnego). Sound Of Pixies zaczęli o 22.30. Kiedyś już rozpływałem się nad jakością ich grania ale zaznaczę jeszcze raz - tak dobrego cover bandu jeszcze chyba nie słyszałem. Muzyka z pełną energią, w repertuarze same szlagiery, a Rafał na wokalu mógłby spokojnie zastąpić wokalistę Pixies gdyby temu nie chciało się śpiewać. Ze sceny czad i energia, tłum ludzi wariował a ja byłem pewien że tym razem after wypali. Tak właśnie się stało. Masa znajomych, starych nowych średnio znanych i tych bliższych. Jeńców nie było. Ofkors trochę reggae, trochę world music a w pewnym momencie nawet elektronika, ale głównie klasyczne napażanki. Party wypaliło do tego stopnia że koło 5 sam złożyłem broń. Tu się zaczął problem bo na drugi dzień miało być Borze ciało... i były... Borze zwłoki. Nie nazwę tego nawet kacem a raczej zużyciem materiału. Frekwencja w Desde nie dopisała (można by powiedzieć że standardowo ostatnimi czasy) stąd kompletny brak prądu i chęci w borzym ciele. Poddałem się.... Cóż dziś natomiast już się nie poddam, odkręcam kurki i lecę z tematem bo dziś.... Hardcore will never die, but u will
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz