Trochę się ostatnio rozleniwiłem w tym pisaniu ale nie próżnowałem. Poza kilkoma koncertami i imprezami i próbami z kapelką, które były lepsze lub gorsze zająłem się organizacją koncertów i kolejnych edycji pchlego targu więc teraz nie będę się rozpisywał a wrzucę tylko linka z niedzieli i obiecuję poprawę w zapowiedziach i relacjach. bez odbioru
http://rozrywka.trojmiasto.pl/Targ-z-muzycznymi-perelkami-n51507.html
wtorek, 20 września 2011
czwartek, 8 września 2011
Friday Im In Love - czyli wieczór z The Cure - Desdemona 9.09
Zapraszam na projekcję dwugodzinnego materiału koncertowego zespołu The Cure, który nagrano w 1993 r. Resztę wieczoru przesłuchamy najfajniejsze fragmenty Ich twórczości, popijając zimne piwko. Mrocznie ale na wesoło. Start 21 Wjazd free
Dwa festiwale i skapciała środa
W zeszłą środę odbył się organizowany przez Gorana Pernament Vacation Festiwal w gdyńskim Uchu. Frekwencja choć nie najwyższa to jednak całkiem spoko. Wieczór zaczęli Pamelo Taxi czyli minimalistyczne trio n bas, wokal i gary. Punkowa energia, dobre brzmionko i charakterna dziołcha na wokalu, składały się na całkiem przyzwoity występ. Jedyne czego mi tam brakowało to trochę więcej noisu, gitary jakiejś czy klawisza czy tam czegokolwiek co trochę by to urozmaiciło. Nie ma jednak co narzekać, zespół istnieje od, jak to mówili, dwóch i pół tygodnia, więc trza się bacznie przyglądać co z tego nasionka wyrośnie. Jako drudzy wystąpili bożyszcze hipsterskich nastolatek Pretty Scumabs alias Atrctic Monkeys Juniors. Energię i ruchy sceniczne to chłopaki mają wyrobione, świetny wokal, trochę gorzej z repertuarem. Wtórna kopia w/w zespołu na dobrym brzmieniu i niezłej technice ale cóż mnie kopiowanie jakoś do siebie nie przekonuje. Na plus przemawia jednak fakt iż chłopcy są młodzi i za parę lat może z tej mąki będzie jakiś dobry razowiec bo na razie to suchar niestety. O Kiev Office można pisać tylko bardzo dobrze. Goran i spółka zagrali super psychodeliczny koktajl, którego smak uwielbiam. Mocniej niż na płycie, z jeszcze większym ząbkiem - mi lak it. Następni na scenie pojawili się panowie z C4030. Ich muzykę można scharakteryzować jako rock z elementami muzyki żydowskiej. Całkiem fajne kawałki o dość zawiłych aranżacjach ale grane bardzo nerwowo. Przypominali mi momentami Świetliki, a generalnie określił bym ich jako zespół grający poezję śpiewaną. Będą przeze mnie obserwowani. Na deser wystąpił Khadaffi. Ciężko oddać słowami to co działo się na scenie. Khadaffi = Goran w blond peruce, czapeczce na ryby, krótkich spodenkach i na gołej klacie miksujący enigmę = brak kurwa pytań :) = najlepszy z możliwych koniec. Drugi festiwal odbył się w Rockz i nazywał się Suicide Festiwal. Trwał trzy dni, ja byłem na jednym z nich i słuchając 3 kapel sam chciałem popełnić suicide. Niestety nie było mi dane dotrwać do koncertu Psychollywood, które znam i wiem że mają jakiś poziom a jedyna kapela która miała ręce i nogi to punkowa Ninja, która dobrze zajebała. O reszcie pisać nie będę bo nie ma o czym. A co do wczorajszej środy? skapciała była i tyle! czirs
Subskrybuj:
Posty (Atom)